„Przyjacielem jest ten, kto słyszy pieśń twojego serca, a jeśli zapomnisz jej słów, on przypomni je tobie”.

Gdy pytano znajomych Ks. Grzywocza, czy to możliwe, by po prostu odszedł gdzieś w świat, zostawiając dotychczasowe życie – odpowiedzieli, że to nieprawdopodobne, bo był człowiekiem ogromnie wiernym w przyjaźni. Nie odszedłby i nie porzucił ludzi, z którymi łączyły go bliskie więzi. Mówił przecież, że właśnie one są celem naszego życia. „Chrystus odkupił nas po to, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem (Ef 1, 4), czyli abyśmy potrafili tworzyć głębokie więzi, które on nazywa przyjaźnią” – mówił i pisał.

Wybór

Przyjacielem nie staje się każdy przypadkowy człowiek. Nie da się też nikogo do przyjaźni zmusić. Rodzi się w pełnej wolności, w procesie stopniowego poznawania się. Potrzebuje reflektowania, przyglądania się własnym oczekiwaniom i sprawdzania, czy są realistyczne, a przyjaźń – możliwa. Jest długotrwałym procesem, wymagającym ciągłego uczenia się – „jest ona jak żywy organizm albo jak język, który stale się rozwija i zmienia”.  Nie zbudujemy jej, gdy nie potrafimy rozumieć samych siebie i opiekować się swoimi deficytami i głodami.

Bezpieczeństwo

Możliwa jest tylko z kimś, przy kim czujemy się bezpieczni. Dlatego nie da się jej tworzyć z kimś, kto jest agresywny lub niedyskretny i skłonny do obmowy. Przyjaźń nie jest też możliwa, gdy czyimś umysłem rządzi chorobliwa nieufność, zazdrość i podejrzenia – dlatego że to relacja, która opiera się na zaufaniu.

Wierność

Przyjaciół się nie opuszcza, niezależnie od ich losów”, pisał ks. Krzysztof. Ta wierność łączy się dla mnie z czymś, co nazywam „bezwarunkową akceptacją”: przyjmowaniem drugiego za darmo. Podziwiamy zalety drugiego i otaczamy współczuciem i zrozumieniem jego trudności i ograniczenia. Jeśli przyjmuję ciebie bez względu na to, co o sobie odsłonisz, będę umieć być przy tobie także w cierpieniu i przeciwnościach losu.

Bycie przy-jaźni

To część, którą ks. Grzywocz nazywa „ukrytą pieśnią” – określenie to znalazł w sentencji umieszczonej nad domem opieki, prowadzonym przez siostry zakonne w Teksasie, który odwiedził podczas podróży po USA: „Przyjacielem jest ten, kto słyszy pieśń twojego serca, a jeśli zapomnisz jej słów, on przypomni je tobie”. Przyjaźń to stopniowe odsłaniania wnętrza. Jest byciem przy jaźni, przy sercu drugiej osoby, w poczuciu, że nasze głębiny są w tej relacji bezpieczne.

Wzajemność: przyjmowanie i dawanie

Nie da się zbudować przyjaźni jednostronnym dawaniem. Wszelkie „przeinwestowania” prowadzą do rozczarowań, pretensji i rozpadu relacji. W przyjaźni potrzebujemy uczyć się i dawać, i przyjmować – być jak rzeka, do której woda wpływa i z niej wypływa dalej. W realizmie i zdolności wybaczania, bo drugi człowiek nigdy nie zaspokoi wszystkich naszych potrzeb i nie spełni marzeń.

Dotyk

Ks. Krzysztof powiązał go z czułością, która jest jednym z fundamentów przyjaźni. To wrażliwe bycie przy drugim, uważne dostrzeganie, delikatne słowa pocieszenia i wsparcia. W głębokich więziach potrzebny jest także bezpieczny fizyczny dotyk – inny niż dotyk seksualny, wykorzystania czy przemocy. To wszelkie troskliwe, pełne współodczuwania gesty.

Kto troszczy się o mnie?

Ks. Grzywocz zachęca do pobycia właśnie z tym pytaniem, by sprawdzić, czy w naszym życiu jest obecna wzajemność. By skontaktować się także z własną potrzebą czułości, troski, wsparcia. Możemy szczególnie w katolicyzmie mieć wyobrażenie, że przyjaźń to „tylko dawanie”, „niemyślenie o sobie”, „zapominanie o sobie” – może dlatego tyle więzi się rozpada. Dojrzała przyjaźń jest miejscem i troskliwego dawania, i wyrażania siebie, i zaspakajania swoich fundamentalnych potrzeb akceptacji, przynależności, wspólnoty i wielu innych.

Książkę „W duchu i przyjaźni”, która zaczyna się rozdziałem poświęconym właśnie tej szczególnej relacji, ks. Krzysztof skończył redagować 16 sierpnia – na dzień przed zaginięciem w Alpach. Dla wielu ludzi, w tym dla mnie, zostanie jego czułym testamentem człowieczeństwa.

Małgorzata Rybak

/za.aleteia.pl/