Gdy pytano znajomych Ks. Grzywocza, czy to możliwe, by po prostu odszedł gdzieś w świat, zostawiając dotychczasowe życie – odpowiedzieli, że to nieprawdopodobne, bo był człowiekiem ogromnie wiernym w przyjaźni. Nie odszedłby i nie porzucił ludzi, z którymi łączyły go bliskie więzi. Mówił przecież, że właśnie one są celem naszego życia. „Chrystus odkupił nas po to, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem (Ef 1, 4), czyli abyśmy potrafili tworzyć głębokie więzi, które on nazywa przyjaźnią” – mówił i pisał.